sobota, 31 grudnia 2011

Party time!

   Wczoraj na ostatnią chwilę kupiłam kieckę na Sylwestra i trochę brokatu na oczy w kolorze odpowiadającym mojej spódniczce :)) 


Szampańskiej zabawy i Szczęśliwego Nowego Roku! :*

piątek, 30 grudnia 2011

Perełki z Sephory

Zacznę od tego, że od 27 gru do 31 gru trwa w Sephorze promocja -30% na cały asortyment do makijażu. Ja odwiedziłam ją 28 i oczywiście kupiłam więcej niż zakładałam, no ale przecież nie często zdarza się tak duży rabat, nieprawdaż? Grzechem byłoby nie skorzystać w pełni z makijażowych atrakcji ;)
 Kupiłam matujący podkład w kompakcie Chanel Mat Lumiere (odcień 30-Aurore), lekki puder sypki Lucidity Estee Lauder, jedwabisty róż w odcieniu Peach nuance, błyszczyk do ust Guerlain (odcień 860-Rose florida) oraz eye-liner z Sephory.

Mam cerę mieszaną i niestety w ciągu dnia świeci się moja strefa T, gdy o nią nie zadbam. Używam pudrów zawsze matujących (polecam z Estee Lauder). Po nałożeniu płynnego podkładu matuję twarz pudrem w kompakcie używając pędzla. Dotychczas używałam do zmatowienia cery Estee Lauder AeroMatte (odcień 2C, light medium cool), ale gdy się ostatnio skończył kupiłam jego zamiennik z Chanel. Nie jestem wierna jednemu kosmetykowi, szybciej perfuma mnie zatrzyma na dłużej przy sobie, lubię eksperymentować. AeroMatte był naprawdę dobry, nie tworzył efektu maski tylko ładnie się wtapiał w naturalny odcień skóry. Gorzej z trwałością, przynajmniej u mnie(myślę, że u Pań z cerą nieprzetłuszczającą się dłużej by się trzymał efekt mat) dlatego teraz postawiłam na Chanel. Jestem z niego totalnie zadowolona, jego faktura jest wspaniała jest taki jakby to nazwać miękki i delikatny. Na przykładzie dzisiejszego dnia mogę stwierdzić, że jest mega trwały, długo moja skóra była matowa. Sukces! ;)

                                                              Stary Estee Lauder:



Nowy Chanel:

Moim nowym nabytkiem jest również puder sypki Estee Lauder-Lucidity. Pytałam Pani z Sephory o puder rozświetlający do cery przetłuszczającej się i poleciła właśnie ten. Rzeczywiście ma on w sobie bardzo drobny pyłek brokatowy i lekko rozświetla cerę i co ważne nie da się przesadzić z jego ilością. Jest tak delikatny w fakturze i posiada znikomą ilość brokatu, że w przeciwieństwie do typowych rozświetlaczy nie pozostawi po przecholowaniu jakichś metalicznych smug.

 

 Kolejna rzecz jaką nabyłam to róż. Od dawna chciałam go mieć, a teraz kiedy była taka mega promocja w końcu doczekał się premiery i w mojej kosmetyczce :) Zastąpiłam nim róż Korres, który jakoś tak mi ostatnio nie pasi, wydaje mi się, że jest zbyt różowy. Ale nieważne, ważne jest to, że moje poliki będą teraz nosić Estee Lauder o przepięknym odcieniu o bardzo wdzięcznej nazwie Peach Nuance. Jest super naturalny, właśnie takiego efektu oczekiwałam takich policzków lekko zaróżowionych wpadających w kolor brzoskwinki jakbym co dopiero wróciła z krótkiego spaceru.

Stary róż Korres:

 Nowy Estee Lauder:


Kupiłam również błyszczyk Guerlain w ślicznym kolorze o nazwie Rose Florida. Muszę przyznać, że jest lepszy od tego, którego używałam dotychczas z Chanel, a to dlatego że nie dość, że pięknie błyszczy, nawilża usta, to nie lepi się. Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi, w każdym bądź razie z Chanel nie raz miałam taka sytuację, że wychodząc na dwór jeden podmuch wiatru i włosy miałam błyszczykiem sklejone. Nie było to przyjemne uczucie, a ten z Guerlain jest rewelacyjny prawie go nie czuć na ustach nie pozostawia takiej grubej warstwy jaką robił jego poprzednik(nie ma już numerów z włosami). Ładnie się wchłania lecz w dalszym ciągu usta są soczyste i lśniące. ;)

Chanel Levres Scintillantes (odcień146- Coral Love):
 Guerlain (odcień 860-Rose Florida):

Ostatnim i niestety najgorszym zakupem z sephorowego haulu jest eye-liner rodem właśnie z Sephory. Moja przygoda z tego typu kosmetykiem zaczęła się gdy dostałam próbkę(wielkości pełnowymiarowego produktu) podczas zakupów w Douglasie. Był to eye-liner z IsaDory. Byłam mile zaskoczona, że próbka, którą dostałam jest naprawdę świetnym kosmetykiem. Był bardzo dobrze napigmentowany, posiadał wygodną dosyć cienką końcówkę, która umożliwiała wygodną aplikację (forma-flamaster). Jedynym minusem była trwałość; mógłby dłużej wytrzymywać na powiece nierozmazany. I właśnie podczas zakupów w Sephorze spytałam się o ten właśnie eye-liner z IsaDory, po czym Pani powiedziała, że u nich w ogóle nie ma tej firmy i poleciła mi ten nieszczęsny eye-liner z Sephory. Na ręce prezentował się naprawdę w miarę dobrze więc wzięłam go. W domu przetestowałam go na powiece i.. totalna klapa-bardzo ale to bardzo jasny i to największy minus. Trwałość muszę przyznać znakomita trudno mi go domyć dwufazowym płynem do demakijażu, ale co mi z tego jak go prawie, że nie widać. Panie które preferują bardzo jasne odcienie eye-linerów, takie wręcz szarości byłyby zadowolone. Ale ja niestety ubolewam. Będę się dalej czaić aż w końcu znajdę ;)

Poniżej oprócz eye-linera pokazuję jak wygląda błyszczyk na dłoni:

Ogólnie zakupy uważam za udane :)
Pozdrowionka! :*


środa, 28 grudnia 2011

ACQUA di GIOIA

Znowu o perfumach, jednakże często będzie o nich mowa na tym blogu ponieważ uwielbiam flakoniki z cudnymi esencjami, dlatego dziewczyny musicie się przyzwyczaić do mojej małej perfumofobii ;) Ogólnie rzecz biorąc jestem totalnym zapachowcem, w moim domu zawsze musi pachnieć czymś miłym i ja również nie wyjdę z domu bez aury zapachu na sobie. Jak już ostatnio wspomniałam preferuję perfumy świeże, rześkie, wodne, choć czasem i od tego zdarzają się wyjątki i jestem otulona jakimś ulepkiem. Ale nie o tym miał być post, wracając stricte do tematu - zakochałam się w Acgua diGioia od Giorgio Armaniego! Na pewno każda z Was spotkała się z nią, ja jestem w niej po prostu zauroczona. Zapach jest niebanalny, mogłoby się wydawać, że jest to typowy ,,orzeźwiacz" lecz Acqua kryje w sobie nutę rzec można pudrową, która nadaje jej w fazie ,,rozkwitania'' zapachu na skórze słodkawy charakter. Mi osobiście kojarzy się z beztroskimi wakacjami u brzegów tropiku, lazurem, przejrzystością, lekkością, mżawką... Bardzo dobrze się w nim czuję. Używałam już naprawdę wiele perfum, ale ta ma w sobie coś czym mnie naprawdę urzekła. Wstawiam zdjęcie mojego flakoniku, który niestety powoli się kończy :( Esencja godna polecenia.
Ps Byłam dzisiaj w Sephorze, niebawem relacja z szaleństwa -30% na cały asortyment do makijażu <3

Nuty zapachowe:
nuta głowy: cytryna, mięta
nuta serca: jaśmin, różowy pieprz, peonia
nuta bazy: labdanum, drzewo cedrowe, cukier.




A wy dziewczyny co o niej myślicie? :)

wtorek, 27 grudnia 2011

Korres lip butter

Witam Was dziewczyny, dzisiejszy post będzie poświęcony masełkom do ust marki Korres. Osobiście posiadam dwa kolory - Mango oraz Pomegranate. Przed zakupem tych dwóch używałam kolor Quince, ale już dzień po zakupie wiedziałam, że to nie mój kolor. Ale tak to jest jak się robi zakupy na szybko. Zużyłam go i pobiegłam do Sephory po dwa kolejne. Wracając do samego produktu, nie każda z nas lubi ten rodzaj aplikacji (mazianie palcem masełka i nakładanie go na usta), większość uważa to za mało higieniczne, propagując pomadki w sztyfcie. Ja osobiście lubię tego typu mazidła, i wdzięczne pudełeczka, w których są zamknięte. Konsystencja masełka jest dość gęsta, zatem już cienka warstwa dobrze chroni nasze usta przed niekorzystnymi czynnikami pogodowymi - mrozem, bądź upałem. Muszę tu dodać, że nie wiedzieć dlaczego balsam o zapachu Mango jest dużo bardziej gęsty od Pomegranate, który jest ,,zbity". Nie wiem czy to wina producenta w każdym bądź razie zwróciłam na to uwagę. Zapach wydawać by się mogło nie należy do przyjemnych jest raczej nijaki wręcz ziemisty. Ale przecież ważna jest ochrona! ;) Wielkim plusem jest jego wydajność. Jedno opakowanie 6g używane kilka razy dziennie, codziennie starcza spokojnie na pół roku. Ogólnie dobry produkt, ale nie omieszkam się w przyszłości poszukać jakichś innych masełek ;) Pozdrowionka!

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Zestaw Dior Addict 2

Hej dziewczyny, dzisiaj chcę Wam pokazać mój nowy nabytek z Sephory. Skusiłam się na niego ze względu na opłacalność całego zestawu. Mówię tu o boskim, ,,trzyczęściowym" zestawie Diora, a dokładniej zapachu Addict 2. W środku pudełeczka najpierw znalazłam czarną, bardzo wdzięczną kosmetyczkę Dior, a w niej dwa opatulone cudeńka-wodę toaletową oraz balsam ze złocistymi drobinkami. Przechodząc stricte do samego zapachu jest to woda dosyć ,,lekka". Ogólnie rzecz biorąc jestem zwolenniczką świeżych nut, nie przepadam za perfumowymi ulepkami. Poniżej przedstawiam opis, który znalazłam na Wizaż.pl :

,,Nowa interpretacja zmysłowej energii perfum Dior Addict. Doświadczenie delikatnej zmysłowości, zarówno swieżej i lekkiej, jak i promieniującej kobiecością... Zapach delikatnie zmysłowy i świetlisty. Zamknięty w klasycznym flakonie w kolorze landrynkowego różu.
Zapach owocowo-kwiatowy dla odważnych dziewczyn, w którego skład wchodzą: grejpfrut, bergamotka, frezja i drzewo sandałowe.''


Nuty zapachowe:
nuta głowy: bergamotka, grejpfrut, pomarańcza, ananas, wodny melon
nuta serca: kwiat lotosu, gardenia, frezja, konwalia
nuta bazy: drzewo sandałowe, piżmo



Jeśli chodzi o moją opinię woda jest bardzo przyjemna w ,,noszeniu" zarówno na chłodne dni oraz jak śmie  przypuszczać na letnie również. Nie jest w żadnym wypadku dusząca, więc zwolenniczki typowych dusicieli byłyby niepocieszone. Posunę się wręcz do stwierdzenia że jest to perfuma przeznaczona dla młodych kobiet. Osobiście polecam i jeśli któraś z Was nie zna jeszcze Addict'a to zachęcam do odwiedzenia najbliższej perfumerii.